poniedziałek, 5 października 2015

Krzysztof Charamsa był na wydarzeniu - "NIE wezmę udziału w celibiacie!"

Siemanko, mam nadzieję, że nie płakaliście za bardzo z powodu braku poniedziałkowego tekstu. Dzisiaj jedna sprawa organizacyjna i garść przemyśleń na tematy bieżące. "Jaka to melodia?" miała się zakończyć wraz z dziesiątą odsłoną, ale co uważniejszy obserwator mógł zobaczyć, że ostatnie, co się ukazało, to numer dziewięć dwa tygodnie temu. Pisałem o niespodziance, którą szykuję na ostatni odcinek i właśnie tym jest spowodowana obsuwa - wiadomo "piąty element hip-hopu", ale będzie gotowe na kiedyś, gwarantuję, że nie zapomniałem. Serio. Wiem, że niespecjalnie to kogoś obchodzi, ale tłumaczę się bardziej przed sobą. Skoro formalności już omówione...


Odnaleziono wodę na Marsie - fajnie, poświęćmy tej sprawie minutę. Typ o 500 % podwyższył i zmonopolizował cenę lekarstwa na HIV - fajnie, mamy materiał na pół minuty. Papużka nauczyła się jeździć na nartach wodnych - ekstra, to zainteresuje ludzi, rozszerzmy to do pięciu minut. Ksiądz okazał się gejem - tragedia, mówmy o tym dzień i noc, bo to większa niespodzianka, niż... No właśnie, większa niż co? Czy to serio wciąż takie dziwne, że ktoś z naszego otoczenia może się okazać inny od nas? Po pierwsze - porządnych katolików, żyjących wedle nauk kościoła, gówno powinno obchodzić jakiej orientacji jest duchowny, jeśli dotrzymuje ślubów i żyje w celibacie nie popełnia grzechu, nawet jeśli jest, uwaga, HOMOSEKSUALISTOM. Tak proszę ja Was, grzechem dopiero jest seksualna aktywność z tą samą płcią. Ten cały ksiądz niepotrzebnie wywołał burzę w szklance wody, gdyby przyznał się, że od X lat mieszka z partnerką zostałby tak samo wyrzucony. Jego ujawnienie się nie przyniosło nic dobrego reszcie księży pedałów, a gwarantuję, że jest ich na pewno jeszcze cała masa. Wręcz przeciwnie, bo osoba, która teoretycznie miała sprawować duchową opiekę nad określoną grupą okazała się niegodna zaufania i sama nie przestrzega zasad i wartości, które ślubowała przestrzegać. I wciąż nie chodzi mi o orientacje, ona nie ma tu nic do rzeczy, a o tym się najwięcej mówi. W całej tej sprawie ludzie skupiają się nie na tym aspekcie, na którym powinni.

Skoro jesteśmy już przy mówieniu, to ostatnio wkurza mnie jeszcze jedno zjawisko delikatnie powiązane z wyżej wymienionym. Przeglądając dzisiaj Face'a natrafiłem na wydarzenie "NIE dla księży GEJÓW". O podejściu do nich pisałem wcześniej, teraz wkurzyło mnie samo wydarzenie, bo ostatnimi czasy widuję całą masę eventów o podobnym wydźwięku. Czy Wy naprawdę myślicie, że Facebook ma jakąkolwiek siłę sprawczą? Że cokolwiek można osiągnąć w ten sposób? Nie mówię tu o przywróceniu marki Frugo czy adopcji szczeniaczka, za to props. Chodzi mi o rzeczy większe. Widziałeś kiedyś w internecie wymianę zdań, która wyglądała w podobny sposób?

- Szanuję Twoje zdanie, ale nie mogę się z nim do końca zgodzić. Uważam, że nie do końca przemyślałeś swoje argumenty, spróbuj jeszcze raz przeczytać moje, może mógłbyś się nad nimi zastanowić.
- Czytałem i raczej zdania nie zmienię, ale szanuję, że ktoś może myśleć w inny sposób niż ja.

Raczej to wygląda tak.

- Lewackie kuwry . takich to bym odrazu zajebał jkabym na ulicy sporktał !!!
- Wypiedralaj na kolejnom manife faszystowski kutasise...!!!

Wiadomo, czasem to przybiera bardziej kulturalną otoczkę, ale przesłanie to samo.

I tak dalej, i tak dalej. Naprawdę wolę oglądać zdjęcia dzieci, obiadów i siłowni, niż jakiekolwiek manifestacje, które tylko świadczą o ciemnogrodzie i zaniku jakiejkolwiek samoświadomości. Miej swoje zdanie, ale nie wpierdalaj go wszystkim przy każdej możliwej okazji. Wzięcie udziału na Facebook'u nie odpedali żadnego z księży, nie wygoni też żadnego z uchodźców czy wybierze prezydenta.

Dzisiaj to by było na tyle. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać przynajmniej tygodniową presję czasową i będę pisał conajmniej jeden tekst. Pozdrawiam. 5!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz