środa, 24 lutego 2016

Coś tam, coś tam o władzy, książkach i różowogrzywych pisarkach.

Tekst zawiera wiele trudnych słów. Jeżeli ich nie znasz, a do słownika nie chce Ci się zaglądać, to go po prostu olej.

No to o władzy. A może nie do końca o władzy? Gdy zaczynam tekst w ten sposób, czytelnik oczekuje ode mnie określenia, której opcji politycznej kibicuję. I mam wrażenie, że nie wystarczy deklaracja apolityczności. Oczywiście mam tu na myśli apolityczność w sensie dwupartyjnym. Albo apolityczność w podziale na prawicę i lewicę. Wtedy drogi czytelnik może oczekiwać deklaracji jako patriota (swoją drogą wyjątkowo smutnym zjawiskiem jest drastyczna zmiana znaczenia tego słowa, dziś rozumianego głównie jako hurrdurrystyczne atakowanie wszystkiego co nie wpisuje się w konkretny dogmat – bo prawda jest taka, że nawet kosmopolityczny lewak może być patriotą – jedynie w ciut mniej modnym ujęciu) popierający tego a tamtego pana, tę a tamtą partyjkę, to a tamto gówno. Bo kogoś kogo patriotą (wiadomo już jakim) nazwać nie można, nie warto czytać. I żeby zakończyć ten przydługi wstęp, który w gruncie rzeczy nie jest na temat, powiem tylko tyle postać fikcyjna poglądów nie ma. A żeby wiedzieć kim jest Józef K. musicie sobie sprawdzić w sieci albo (to byłoby piękne) przeczytać jedną z najważniejszych książek kiedykolwiek napisanych.

piątek, 5 lutego 2016

O mój Boże, mój Ty Trollu... - "Zupełnie Nowy Testament" - nieRECENZJA

Definitywnie nie jest to recenzja. Raczej kilka luźnych przemyśleń na temat filmu, który niedawno oglądałem. Zanim do tego przejdę, chciałbym na wstępie coś ustalić. Jest to mój pierwszy występ na „Warszawskiej Gipsterce” (dlaczego drugi człon tytułu rozpoczęto wielką literą mogę się tylko domyślać). Nie wiem czy coś jeszcze tutaj napiszę. Jeśli tak, to nie wiem kiedy. Bo widzicie, kwestia regularności jest kwestią problematyczną. Zobaczymy.