Akcja filmu dzieje się w Stanach Zjednoczonych, trwa II Wojna Światowa, konflikt z Japonią sięga punktu zapalnego. Pobór do wojska nie liczy się z rozbitymi rodzinami, patriotami czy rasistami. W tej sytuacji zastajemy głównego bohatera filmu. Jest nim ośmioletni Pepper, nazywany przez rówieśników "Little Boy". Lekarze jeszcze nie stwierdzili czy jest chory na karłowatość, ale jak każdy z nas dobrze wie, dzieciaki w tym wieku nie znają litości. Przez swój niewielki wzrost chłopak praktycznie nie ma kolegów. Jedyną osobą, którą może nazwać przyjacielem jest jego ojciec. Gdy przychodzi czas poboru, London, starszy brat głównego bohatera z chęcią zgłasza się jako kandydat na broniącego kraj. Niestety płaskostopia zwycięża z zapalonymi ambicjami i zamiast niego do wojska trafia ojciec braci. Zdruzgotany chłopak nie potrafi sobie poradzić z odejściem jedynej osoby, która go rozumie. Od księdza dowiaduje się, że prawdziwa, silna wiara potrafi przenosić góry. Na chłopski rozum - czym jest powrót ojca przy przenoszeniu góry? Dostaje od księdza listę rzeczy do zrobienia, które pomogą we wzmocnieniu wiary i powrocie ojca. Nakarmić głodnego, czy odziać nagiego to tylko część pozycji z listy. Chłopak by sprowadzić swojego ojca będzie musiał chociażby zaprzyjaźnić się z pewnym znienawidzonym Japończykiem. Taka jest główna oś fabularna, ale obiecuję, że nie zdradziłem za dużo. Przewodnim motywem jest tutaj wiara, nie w Boga, nie ślepa, ale wiara w swój własny aparat wykonawczy, jeśli wystarczy nam do czegoś chęci, uda nam się to osiągnąć.
Mówiłem o bananie na twarzy przez cały seans. To nie do końca prawda. "Little Boy" to komediodramat, w którym zabawne sceny przemieszane są z tymi chwytającymi za serce. Płakałem na "Happy Feet", jeśli chodzi o filmy to nie ma we mnie ani krzty twardziela, więc tutaj nadmienię tylko, że oczy mi się trochę spociły przy pewnych scenach. Jednak ogólnie pozytywny wydźwięk filmu pozwalał uśmiechać się przez łzy.
Warto zwrócić uwagę na bardzo ładne zdjęcia, małe miasteczko w Kalifornii potrafi zauroczyć. Charakteryzacja i odwzorowanie czasów stoją na najwyższym poziomie, a sceny, które przedstawiają wyobraźnie chłopca potrafią rozśmieszyć lub poruszyć. Na muzykę nie zwróciłem specjalnej uwagi, więc wniosek jest taki, że po prostu była. Ani dobra, ani zła.
Jeśli chodzi o aktorstwo, to jestem człowiekiem, który niespecjalnie zwraca na nie uwagę jeśli film ma potencjał na wkręcenie, byle było na jakimś tam akceptowalnym poziomie. Wyróżnia się tu tylko rola głównego bohatera, któremu udało się zagrać jedną z niewielu nie irytujących postaci dziecięcych.
Zapomniałem wspomnieć, że film w Polsce, z zupełnie nieznanych mi powodów, jest raczej nierozpoznawany. Światowa premiera odbyła się w lipcu 2015, a do naszych rodzimych kin nawet nie zawitał. Wielka szkoda. Bardzo się cieszę, że przypadkiem trafiłem na tą bardzo ciekawą produkcję. Polecam.
PS. Klimatem "Little Boy" miejscami bardzo przypominał mi francuskie "Bardzo długie zaręczyny".
PS2. Ludzie ogarniający troszkę historię, tytuł filmu jest całkowicie nieprzypadkowy.
Powiem szczerze, że obejrzałam ten film dzisiaj. Trafiłam na niego zupełnie przypadkowo i nie żałuję. Uważam wręcz, że jest to dobry film, na przyzwoitym poziomie i jedyny w swoim rodzaju. I jest oczywiście jak ty mówisz: "Little boy" wywołuje skrajne emocje, raz się człowiek śmieje, by za chwilę otrzeć łzę ;)
OdpowiedzUsuń43 year old Marketing Assistant Jamal Nevin, hailing from Oromocto enjoys watching movies like The Golden Cage and Sculpting. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Duesenberg Model SJ Convertible Coupe. polaczone z
OdpowiedzUsuń