wtorek, 11 sierpnia 2015

Jaka to melodia? #3 - Spontan ft. BranDon

"Bity, wokale, wersy pisane na teraz.
Pełen chill i przyjazna atmosfera."

Znacie Gibona? Pewnie, że znacie, jakoś tutaj trafiliście. Lubicie czy nie, nie ważne. Ważny jest fakt, że znacie. Raz czytacie/słuchacie częściej, raz rzadziej. Za każdym razem spotykam się z jakimś tam odbiorem. Tak to już jest z tymi raperami z osiedla, każdy jakiegoś zna, a poza okręgiem (raz mniejszym, raz większym) nikt o nim nie słyszał, mało który jest dobry, a jeszcze rzadziej udaje mu się cokolwiek osiągnąć. Większość "mordeczek" robi jakieś rapy o ośce, inni mega słabe kawałki o jaraniu, które na melanżu puszcza się ze wskaźnikiem beki równym Bonusowi BGC. Jest też typ, który stawia sobie poprzeczkę wysoko, od początku wiedząc jaki ma być efekt końcowy. To zwykle jest ten typ, o którym może kiedyś być głośno. Może i generalizuję, ale po pierwsze (primo) mogę, a po drugie (primo) tak to w sumie wygląda, jest jeszcze parę typów "mordeczek", które mógłbym wymienić, ale dziś temat jest inny. Mówię o tym, bo mam do Was kolejne pytanie. Znacie BranDona? Pewnie kilku czytelników powie, że tak. Bo impreza, bo coś tam, bo udostępniałem. Whatever. Jeśli nie znacie, to najwyższy czas zaległości nadrobić, bo to idealny przykład ostatniego wymienionego typu "rapera z podziemia aka. mordeczki".




"Prawie pół życia za mną #Gordon Freeman"

W dzisiejszym tekście będę pisał mało o sobie, właściwie może wszystko zamknę w tym akapicie, bo w tym numerze jestem aktorem drugoplanowym, nie dlatego, żebym gorzej wypadł czy coś, to kwestia podejścia do nagrania i szczególnie tego co działo się potem. Sam tytuł "Spontan" sugeruje, że wszystko zostało zrobione na odpierdol. I im bardziej chciałbym powiedzieć, że tak nie jest, tym bardziej kłamałbym w żywe oczy. Utwór nagrany dosłownie w szafie jakieś 2 i pół roku temu. Tekst napisany w 10 minut, nagranie może kilka minut więcej. Mix? Nie wiem, nie pamiętam, ale kwadrans to górna granica jaką bym obstawiał. Efekt? Nie mi to oceniać, ale lubię ten numer, zawsze wywołuje mi banan na japie. Chyba o to w nim chodzi. Luz jaki z niego bije jest mega szczery, a tytuł całkowicie adekwatny do klimatu podczas nagrania. Są jakieś wielokrotne, próby hasztagów i inne pierdoły, ale to jest rzecz mało ważna w "Spontanie".

"Moje płyty jak zaczarowane znikają z półek"

Wracając do "mordeczek", bo to jest główny temat na dzisiaj. Dzień nagrania utworu był dniem, kiedy poznałem BranDona. Wtedy jeszcze dzieciak, który o rapie może gadać nonstop i gęba się nie zamyka. Gdyby zajawkę wlewało się do głowy, tak jak wodę do czajnika, to z jego uszu od dawna dmuchałaby hip hopowa para. W przeciwieństwo do mnie. Ja bym był źródłem wody oligoceńskiej, zawsze ktoś może podejść i odkręcić kran, ale jak nikogo nie ma to nic się nie dzieje. I tak jest spoko. Zawsze byłem leniem, który muzyką się bawi okazyjnie. Przez parę lat patrzyłem jak Brandix ze zwykłego przeciętniaka zmienia się w młodego kota. Progres jaki zaliczył jest rzeczą dla mnie niezrozumiałą, w sensie wiem jak to zrobił, po prostu mi by się nie chciało. I jeśli ktokolwiek z moich rapujących "mordeczek" ma szansę i szczerze życzę "wybicia", to właśnie On. Co więcej taki props ode mnie to rzadka sprawa (co nie, Tomek? xD). I właściwie cały ten blogowy bow down mocno mnie dziwi, bo jego rapsy to nie jest raczej to co najbardziej do mnie trafia w tym gatunku. Na zakończenie zapraszam do odsłuchu "Spontanu" i nowej (już nie takiej nowej, ale ostatniej) płyty BranDona. Pis Joł. 5.

PS. Tak wiem, miało być w poniedziałek, ale oczywiście zajebałem się w akcji. Mea Culpa. Do przeczytania za tydzień!
 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz