wtorek, 23 lipca 2013

Solar/Białas - Stage Diving - RECENZJA

"Nasi słuchacze pytają, co z kolejną płytą Solar/Białas?"

Szczerze mówiąc nie spodziewałem się wiele po ich ostatnich dokonaniach. Jedyne czym błyszczeli to prostactwo. W sumie nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem obu panów, jednak "Z ostatniej ławki" było dobrą płytą, wcześniejsze projekty Białasa też po części propsuje. Czy kolejni młodzi gracze wbili się w mainstream z buta? Niektórzy pamiętają wersy z kawałka "Understream", mówiące o tym, jak to Prosto, Stopro i w ogóle nikt ich nie chcę. Pokazali w ten sposób, że są gotowi na legalny debiut. Pierwszy odważył się Sokoł, czy zrobił dobrze? Na pewno był to dobry ruch marketingowy, pierwsza legalna płyta, jednak są bardzo dobrze znani, mają już zbudowany duży fan base (często niestety złożony z psychogimbów), więc promocji wielkiej im nie potrzeba. Prosto dostało łatkę bardzo "ulicznej" wytwórni, moim zdaniem powoli chce się jej pozbyć, ale ja nie o tym. Wracając do płyty...

"Ta płyta zmienia punkt widzenia"

Prostakami w kwestii muzycznej pozostali...ale w przyjemny sposób. Teksty podane w ten sposób trafią do każdego, z wieloma linijkami utożsami się przeciętny słuchacz rapu. Na całe szczęście dla naszych uszu autotune został ograniczony do ilości smaczkowych i brzmi bardzo fajnie. Najbardziej irytującym dla mnie jest motyw w stylu, my robimy świeże rapsy w chuj, a konkurencja trueschool'owa robi wciąż to samo. Byłyby to zarzuty na miejscu gdyby faktycznie tak było. To nie jest wielki minus ponieważ płyta to bardzo konkretna robota, ale nie jest to też żadna zapowiadana "nowa jakość". Kwestia rapowania. Cały czas Solar próbuje gonić Białasa, jeden z wersów drugiego rapera jest bardzo na miejscu – "Przyprowadziłem go na szczyt, byliśmy ziomkami/choć nagrywanie z nim wszyscy mi odradzali". Generalnie Solar ma kilka fajnych momentów, ale przez większość płyty pozostaje krok w tyle. Nie znaczy to od razu, że jest strasznie słaby, nie, po prostu, słabszy. Podsumowując, ta płyta nie zmienia punktu widzenia.




"Bob Air, co za bit" (znowu)

Strona muzyczna jest bardzo fajna, ale znowu, nie jest to żadna super nowość w nowej szkole. Bitami zajęli się: Zbylu, BobAir, Kazzam, L Pro, Lanek, Juicy, 101 Decybeli, $wir i Lenzy. Jest kilka sampli, trochę klawiszy, jednak przez większą część płyty przeważa bardzo konkretna elektronika. Żaden z bitów nie jest jakimś, świdrującym głowe, arcydziełem, to "tylko" bardzo dobra robota. Więcej na ten temat powiedzieć nie mogę. Wszystko to już gdzieś słyszeliśmy i nic nie zapada w ucho.

"Zawsze coś jest nie tak"

Wśród gości uświadczymy takie persony jak: Danny, TomB, Hary, Zeus. Zacznijmy od pana, któremu poszło najgorzej, TomB jest znany ze swoich zajebistych punchy, które wchodzą w głowę jak w masło. I tu pojawia się problem bo w gościnnej zwrotce ich nie uświadczysz, bez nich nie ma czego zaprezentować...wypadł bardzo słabo. Z drugiej strony Danny, gościem jaram się coraz bardziej widzę w nim potencjał i ze strony rapowej i śpiewanej, mam nadzieję, że w końcu wyjdzie z cienia. Zeus nawinął baaardzo w stylu "Albumu Zeusa", to dobrze, już wtedy był dobry.

"Odpalamy nowe jointy, idziemy po lepsze czasy"

Ogólnie płyta jest bardzo równa i cały czas utrzymyje dobry poziom (Nie licząc skitu Tomba, kurwa według mnie, takich rzeczy nie wrzuca się na krążek aspirujący na poważną produkcje, a na jakieś mixtape'y czy inne projekty.) Przyjemnie się słucha i mam nadzieję, że chłopaki pójdą w tą stronę na następnych płytach. Od tego krążka zaczynam im dobrze życzyć, a Solarowi żeby popracował nad flow i przestał gonić Białasa. Płyta stanie w szranki z Gedziulą o debiut roku, szanse są bardzo równe.

7+/10 (Fanboje "swieżości" +1 oczko, fanboje trueschool'u -1.5)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz