poniedziałek, 10 października 2016

I am not a serial killer - RECENZJA

Poznajcie Johna, jest on zwykłym amerykańskim nastolatkiem z problemami typowymi dla swojego wieku. Wzloty i upadki wieku młodzieńczego – imprezy, dziewczyny, kłótnie z mamą... a i jeszcze czasem się moczy... i ma skłonności do podpalania... byłbym zapomniał, ma też niezdrową fascynacje zwierzętami. Nie jest to wiedza obowiązkowa, więc trochę przybliżę Wam temat. Te trzy elementy składają się na tak zwaną Triadę Macdonalda. Teoria ta mówi, że współwystępowanie tychże zachowań wskazuje na rozwijanie się zaburzeń lub antyspołecznej osobowości.

Poznajcie Johna, amerykańskiego nastolatka, odmieńca i socjopatę o morderczych skłonnościach... byłbym zapomniał, w wolnym czasie obserwuje swoją sąsiadkę i pomaga w rodzinnym interesie przygotowując ciała w domu pogrzebowym.



Mając już troszkę pełniejszy obraz głównego bohatera, ciężko (przynajmniej mi ;)) się z nim utożsamiać. Pewnego razu, gdy mogłoby się wydawać, że John jako jedyny w miasteczku lubuję się w szeroko pojętej śmierci, dochodzi do morderstwa. Jednego, drugiego. Cała niewielka społeczność oszalała. Nagłówki gazet poszukują seryjnego mordercy, nawiązują do dawnych spraw, ogólnie robią to, co zwykle robią gazety w takich sytuacjach... sieją niepewność i strach.

W całym tym zamieszaniu oczywiście tylko John zdaje się myśleć, nomen omen, racjonalnie. Dzięki swojemu zrozumieniu dla skrzywień umysłu trafia na trop mordercy, który zdaje się być nieprawdopodobny...

Tyle Wam zdradzę z historii, bo może i film nie zawiera jakichś niesamowitych twistów fabularnych, ale jest ciekawą mieszanką gatunkową. Coś, co zaczynałem oglądać jako spokojny dreszczowiec, może thriller, skręciło w dość nieoczekiwaną stronę horroru.

Niestety, to co ja uznałem za zaletę, część widzów może odrzucić od ekranu. Film rozwija się raczej mozolnie, akcji tutaj nie dużo, a niewielki budżet widoczny jest przy kilku (zakończenie!) okazjach. Miks gatunków, czarne żarty przeplatające się tu z elementami horroru i thrillera, może zaskoczyć i zakłopotać widza, ale jeśli nie jest się wyjątkowo czepialskim, to można dobrze spędzić niecałe dwie godziny przy seansie „I am not a serial killer”. Szczególnie jeśli czuje się już przesyt blockbusterami, które po raz kolejny powielają tą samą kliszę.

Trzeba wspomnieć o bohaterach, bo ci są przedstawieni po prostu wiarygodnie. Jak już pisałem, za głównym bohaterem raczej się nie przepada, ale nie zmienia to faktu, że się w niego wierzy. Warto też nadmienić o aktorze grającym sąsiada Johna, Christopher Lloyd, najbardziej znany z roli Doktorka z „Back to the future”, zwraca uwagę swoją kreacją, chociaż z drugiej strony ciężko na niego patrzeć i nie zauważać jak ta kultowa postać się zestarzała.

Jeśli lubisz niebanalne podejście do filmu i nie potrzebujesz wybuchu, pościgu i bójki raz na 10 minut, to polecam spróbować się z tym filmem. Zdaję sobię sprawę, że przez swoją nietypowość może zostać uznany za „słaby” i „nudny”, ale dajcie mu szansę, ja się nie zawiodłem!

PS. Tu macie link do fajnego spoiler-free trailera, niestety nie da wstawić okienka. https://www.youtube.com/watch?v=WQBnWWWU-gU


7/10





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz