poniedziałek, 14 września 2015

Jaka to melodia? #8 - Wiem jak żyć/Moje Stillo

Siemanko, kolejny poniedziałek, kolejna melodia, ale o tym później. Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o wydarzeniu, które zrobiło mi całą resztę roku. W poprzednim tygodniu dowiedziałem się, że w Listopadzie po raz pierwszy do Polski przyjeżdża Machine Gun Kelly. Do Warszawy! Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze dostać bilety, bo niestety hajs, który miałem na nie spożytkować trafił prosto do ZTM. Kurwa. Ale nie mogę sobie odpuścić z prostego powodu. MGK jaram się od dłuższego czasu, oglądam filmiki z koncertów, instagram i inne głupoty, co mogę powiedzieć, jestem zachwycony, ciężko powiedzieć na ile to kreacja wizerunku, ale uwielbiam gościa. Takiej okazji, żeby posłuchać go na żywo nie  odpuszczę!


Teraz sprawy mniej ważne - blog. Dzisiaj, Misiaczki, opowiem Wam historię o tym, jak otarłem się o wydanie płyty, kontrakt i inne takie sprawki. Do studia 4crowdrecords trafiłem za sprawą Ziomeczka, który już wcześniej nagrał tam swoją płytę. Nigdzie o niej nie było słychać, była plastikowa i tak naprawdę to nic z nią później nie poczyniono. Jak przystało na prawdziwego Polaka, nie mogłem nauczyć się na jego błędach i prawie wpadłem w tą samą pułapkę. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę nikomu sikać do zupy, Liam, realizator/szef/założyciel/producent to bardzo w porządku gość, z którym można było dojść do ładu, ale zwyczajnie zbyt amerykańsko chciał wejść na rynek. Nie rozumiał, że rapowa scena różni się trochę fundamentami od zwykłego showbizu. Nie mówię, że to jego wina. Płyta nie ukazała się z mojej. bo zwyczajnie ten rodzaj pracy mi nie odpowiadał, a podejrzewam, że byłem też sporo za młody, na poważne ruchy.

Kilka słów o kawałku, a raczej -ach. Bo nagrałem w 4crowd dwa utwory, o których nie będę pisał oddzielnie, bo byłaby to raczej akcja na zasadzie ctrl+c i ctrl+v. "Wiem jak żyć" i "Moje Stillo" to numery, które miały wejść na coś w rodzaju mojego dema, żeby stwierdzić jak się sprawdzam, dostałem jakiś okres czasu (nie będę wymieniał liczb, bo zwyczajnie nie pamiętam, a lepsze to niż kłamać), podczas którego miałem nagrać kilka utworów i klip. Skończyło się na dwóch i urwaniu kontaktu z mojej strony, czego do teraz się wstydzę, bo nie wytłumaczyłem się nawet słowem, ale niestety, co się stało... i tak dalej. Mogę się tłumaczyć tylko zbyt młodym wiekiem. Demo miało powstać na dziwnej zasadzie, wyżej wspomniany Ziomeczek, Ozon, miał mi wysyłać szkielety bitów, a na miejscu w studio Liam miał ulepszać poprawiać i ogólnie czynić swoją magię, nie słyszałem wielu jego produkcji, ale widziałem go przy pracy. Zna się na swojej robocie świetnie, może podchodził do tego zbyt rzemieślniczo, ale cóż, ja się tym bawiłem, on zarabiał na chleb.

Tematycznie to raczej mielizna i w tej materii nie mogę dużo powiedzieć. Ot, wersy jakich wiele, ale oba numery bardzo lubię i cały czas brzmią całkiem fajnie. To by było na tyle. Niestety nie wrzucałem wtedy żadnej grafiki do kawałków, więc znajdę na bloga jakieś kozackie foto z Kellsem. :)

Do przeczytania za tydzień!

ps. Nikt nie podjął się wzięcia udziału w konkursie z poprzedniej odsłony, więc czteropak wygrywam ja. xD



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz