środa, 22 maja 2013

Dolce Vita

Świat jest zgorzkniały. Bóg nie żyje. Ludzie to kurwy. Na te i inne tego typu wyświechtane frazesy można się natknąć niemal codziennie. Czy to prawda? Prawda jest subiektywna, wszystko zależy od strony wypowiadającej się, ale tak na prawdę kim są ludzie, którzy te stwierdzenia spopularyzowali? Czy świat jest rzeczywiście pełny zgorzkniałych cyników, patrzących tylko na swój interes? Może gdzieś tam na końcu tunelu tli się ostatnia pochodnia nadziei, może pozostała niewielka grupa partyzantów-niedobitków, którzy walczą, nie tyle o dobre maniery, co o pozytywne podejście do życia. Pesymizm jest zły. „Lepiej się miło zaskoczyć niż rozczarować”, pierdolenie. Gdyby każdy miał tak przesrane podejście, większość z nas nie wiedziałaby co to uśmiech, reszta robiłaby to ironicznie. Też jestem zgorzkniały, to prawda, jednak nie można pozwolić zawładnąć sobą całkowicie. Kim jest człowiek wyprany ze wszystkiego co pozytywne? Zwykłą skorupą , reproduktorem, który pewnego dnia odejdzie z tego świata ponieważ zesłał potomka, który ma taką samą misję.

Do takich przemyśleń skłoniła mnie ostatnio obserwacja ludzi. Jak wiele można się nauczyć o ludzkiej naturze, patrząc na proste codzienne zachowania. Ów wyżej wymieniony promyk nadziei dostrzegłem w prostej sytuacji, która mogła spotkać każdego, ale jednak uczyniła mój dzień mega pozytywny pomimo tego, że od 16 do 3 byłem na nogach, tańczyłem, machałem łapą, piłem piwo – generalnie byłem zmęczony, styrany wręcz, po Juwenaliach. Bo właśnie tam miała miejsce cała historia.

Rzecz się działa przy kolejce z piwem, sytuacja wyglądała tak, czekałem aż Ziomek odbierze zamówiony trunek, który swoją drogą został rozlany dwie minuty później. Za uzbieranie 15 kubków można było dostać koszulkę. Polaczki łase bo za darmo żebrali o kubki, zbierali z ziemi itp. itd. Tylko po to żeby otrzymać koszulkę, na której widnieje jakiś tam napis i logo żywca. ŁAŁ! Nie ważne, może Andrzejom pasowała akurat do stylówy letniej (sandały i skarpety, ewentualnie klasyk polaczkowości, klapki Kubota xD). Ale nie ważne, odbiegłem od tematu, wracając do koleżki, który cały czas stoi w kolejce mając w tylnej kieszeni kubków sztuk może dziesięć czy nie ważne jebać to. Za nim jakaś tam parka, Pani („piękne lico, bufa też niczego sobie” xd) i Pan. Laska właśnie zabiera się do wyrzucenia kubka w celu kupienia kolejnego, gdy jej facet łapie ją za ręke wyciąga go i delikatnie wsadza do sterty, którą Ziomek miał w kieszeni, On nieświadomy sytuacji rzuca mięsem w stronę rozlanego piwa, a Oni delikatnie uśmiechając się do mnie wracają do rozmowy. MEGA!!!!
Wiem, że dla większości wyda się to płytkie, miałkie, głupie czy jeszcze inne, ale jestem z tych, którzy cieszą się małymi rzeczami. :)

Lekcja na dziś: ENJOY THE LITTLE THINGS! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz