poniedziałek, 27 lipca 2015

Jaka to melodia? #1 - Historia Chłopca

Już bardzo długo nie pisałem nic na bloga, więc moje myśli krążyły w tych okolicach od jakiegoś czasu. Wolę jednak nie pisać nic, niż zastanawiać się nad tym, co wcisnąć na siłę, byle kilka cyferek wpadło. Te akurat mam głęboko w poważaniu. Dzisiaj słuchałem jakiegoś swojego kawałka i zastanawiałem się nad tym, czy ktoś inny się nad tym zastanawia. Czy opinie, z którymi się spotykam, te pozytywne i wręcz przeciwnie, są chociaż w minimalnym stopniu przemyślane, czy może opierają się tylko na pierwszym wrażeniu, przysłowiowej okładce. Bo każdy z nas zna to powiedzenie.

W tym momencie do głowy przyszedł mi blog, bardzo fajna opcja, która może połączyć moje dwa media... środki wyrazu. Z tego miejsca chciałbym Wam przedstawić nowy cykl - Jaka to melodia. W każdym z wpisów będę opowiadał o innym swoim kawałku, postaram się przybliżyć o co mi w nim chodziło, co autor miał na myśli, rzucę jakąś ciekawostkę dotyczącą powstawania czy cokolwiek innego związanego z narodzinami danego utworu.


Ruszyła maszyna, na pierwszy ogień leci numer mój i DG, czyli "Historia Chłopca". Nagrany w maju 2012 roku, były to chyba moje pierwsze odwiedziny w całkowicie profesjonalnym studio. Rapowej zajawki dodawał fakt, że nasz realizator był czarny. Plus pięć do rapu w takich okolicznościach. Treść "Historii..." jest jak na mnie niecodzienna, to motywator mówiący o tym, że w każdej chwili możemy wziąć w garść swoje życie. Zacząć kierować się pozytywną zajawką, która pomoże nam na dobre i złe. Sraka. Banał. Oczywiście, ale utwór napisany był na potrzeby musicalu, w którym swojego czasu braliśmy udział. "Ziom Story", było bardzo fajnym projektem realizowanym przez samych małolatów pod opieką dwóch czy trzech dorosłych znających się na teatralnych kwestiach. Zgodnie z treścią utworu pokazywaliśmy, że mamy do zaoferowania więcej niż nudne przesiadywanie na podwórkach czy popadanie w zgubne nałogi. Taniec, monocykle, produkcja bitów, rapowanie i milion innych rzeczy. Wszystkie te zajawki zostały przekute w przedstawienie, które mógł tworzyć każdy.

Wracając do utworu. Dwa dni po nagraniu ruszyliśmy z "Ziom Story" do Wrocławia, a dokładniej Lubina, bo w mieście mostów tylko mieszkaliśmy. "Sztukę" wystawiliśmy dwa razy, za każdym razem dla około 200 osób. Wiek widowni oscylował w okolicach lat 12, co było świetne, bo głównie do takich dzieciaków staraliśmy się trafić. Po spektaklu dzieci podchodząc do nas, propsowały każdego z osobna, chcieli od nas autografy, zaśmiewały się ze scen przypominając  sobie jakieś dialogi. To była jedna z tych niewielu sytuacji, gdy człowiek czuje, że robi coś nie dla siebie, może zmienić coś na lepsze, chociażby przez chwilę. To było ważne. To wtedy duma przepełnia ciało i ma się wrażenie, że można osiągnąć wszystko.

Podsumowując, "Historia Chłopca" to raczej kiepski numer, do którego nie zdarza mi się wracać, ale uwielbiam go dzięki wszystkim sytuacjom, które są z nim związane. Następny odcinek z cyklu Jaka to melodia pojawi się w poniedziałek, postaram się popracować nad regularnością wpisów.

Do przeczytania!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz