piątek, 28 listopada 2014

Rozbójnik Alibaba - Bal Maturalny - RECENZJA

Rozbójnik Alibaba, postać szerzej znana jako Robert M. Nie jest o nic oskarżony, bo niestety nadużycia klawiatury do pisania durnych wypowiedzi na facebooku nie są jeszcze karane. Obiecałem sobie jednak, że do warstwy muzycznej postaram się podejść jak najbardziej obiektywnie, nie zważając na uprzedzenia. Zapraszam więc do odsłuchania "Balu Maturalnego", parafrazując słowa Kobry w jednym z utworów, "Zapamiętamy go do końca swoich dni". Czy tak jest?

Zapowiedzi płyty producenckiej Rozbójnika szyte były bardzo grubymi nićmi. Kolejne nazwiska, które zostały ujawniane zapowiadały naprawdę ciekawą mieszankę stylów, pokoleń i wrażliwości. Bo nie dane nam jeszcze było uświadczyć na rapowym projekcie takich postaci jak: Jan Borysewicz, Lady Pank, Paweł Kukiz czy Krzysztof Cugowski. Dodając do tego czołówkę rodzimych raperów, można by pomyśleć, że zapowiada nam się projekt przełomowy.

Niestety, tak kolorowo wygląda to tylko na papierze. Już przy pierwszym kawałku (nie licząc intro) zastanawiałem się czy przewinąć go dalej. Gdzieś tam z tyłu głowy pojawiła się myśl, że może to tylko wyjątek, może reszta płyty faktycznie reprezentuje pewną jakość. Wiadomo czyją matką jest nadzieja i to powiedzenie sprawdza się w stu procentach. Na pierwszej płycie jedynym numerem wartym uwagi, co wcale nie oznacza, że jest jakiś genialny, jest utwór VNM'a i Cugowskiego, który ratuje raczej pan Krzysztof i saksofon, do którego od zawsze mam sentyment.

Cover


Patrząc na tracklistę drugiego krążka można odnieść wrażenie, że jest to część wyeksploatowana przez bardziej rapowych gości, a sam otwierający numer solowy Lukasyna jest bardziej znośny niż całe pierwsze CD. Zaraz jednak, żeby słuchacz za bardzo się nie przyzwyczaił, nadchodzi numer Jurasa i Kaena, który idealnie trzyma poziom większości płyty.

Rozbójnika niestety nie ocali kilka dobrych numerów, które zwyczajnie zanikają pośród zalewu marnej jakości całej reszty. Nawet gitara Borysewicza, która jest użyta praktycznie w każdym utworze, nudzi się, jest jest za dużo.

Słów kilka o podkładach, bo przecież to powinna być najjaśniejsza strona albumu producenckiego. Jak napisałem w poprzednim akapicie, praktycznie każdy numer okraszony jest gitarą elektryczną, coś co dodałoby smaku do pięciu czy sześciu utworów, tutaj zwyczajnie męczy. Sama warstwa producencka jest po prostu zwyczajna, bity po prostu są i tylko tyle można o nich powiedzieć, to niezbyt dobre stwierdzenie jeśli chodzi o tego rodzaju projekty.

Podsumowując, cały Bal Maturalny to jedna wielka wydmuszka, która zostanie zapomniana za miesiąc. Przykro mi pisać o zmarnowanym potencjale, ale tak najlepiej okreslić płytę Roberta. Udowadnia, że sam pomysł nie wystarczy, żeby osiągnąć sukces. Zawiodłem się, ponieważ mogła to być płyta wyjątkowa, przecierająca nowe szlaki, a wyszła...jak wyszła.

3/10






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz