wtorek, 19 listopada 2013

Warsaw Hore - Kolejny przykład Ameryki w Polsce...

"Lepiej milczeć, narażając się na podejrzenie o głupotę, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości."

Abraham Lincoln

Czy jesteś młoda, względnie ładna i przebojowa? Na imprezę nie zakładasz majtek, bo boisz, że zgrzeją Ci się kostki? Czy na poranny makijaż dzwonisz po jedną z firm remontowych? Super, spełniasz nasze wymagania!

Czy na śniadanie jesz mieszankę suplementów na masę? Czy Twój zasób słów ogranicza się do: kurwa, eeee, pierdole, yyyyy, foka i siłownia? Czy wychodząc z solarium zastanawiasz się nad rodzajem żelu, którego użyjesz do pielęgnacji Twojej idealnej zaczeski? Genialnie!

Właśnie dostałeś szansę stać się człowiekiem sławnym i dołączyć do jakże szlachetnego grona celebrytów! Kandydaci powinni spełniać jeszcze jeden, ostateczny warunek, ich iloraz inteligencji nie powinien przekraczać poziomu reprezentowanego przez kasownik w autobusie, tudzież nie mogą być bardziej smart niż ich fon.



Czy to kolejna przesiąknięta goryczą wobec świata fantazja? Nie, tym razem dostajemy amerykański zastrzyk prawdy, którego nie da się uniknąć (Plakat wielkości bloku w centrum itd.). Jeden z pośród mniej znanych, polskich raperów powiedział "Polacy nie gęsi, swój język mają", miał racje, może i mają język. Szkoda, że oprócz niego nie mają na przykład hmmm.... rozumu. Nasz polski język służy nam ostatnio tylko do przeszczepiania kolejnych, coraz głupszych pomysłów zza oceanu, które z siłą panzerfausta pukają w szyby naszych okien, monitorów i telewizorów.

To nie jest tak, że z miejsca piętnuje głupotę, powiem więcej, uwielbiam prosty humor. To czego nienawidzę i gardzę to prostactwo, a właśnie tego jesteśmy świadkami, warto nadmienić, że jest to prostactwo i buractwo doprowadzone do perfekcji. Czy inteligentna rozrywka wymagająca od widza chociaż grama pomyślunku zaginęła gdzieś bezpowrotnie?

Żeby nie było, że hejtuję w ciemno. Obejrzałem swojego czasu jeden czy dwa odcinki znanego w pewnych kręgach "Jersey Shore". Jak wrażenia? Czy z połączenia wszystkich programów typu Big Brother może wyjść coś dobrego? Nie. To wszystko już było. Więc co zrobimy? Wyślemy uczestników do słonecznego Jersey. Dorzucimy tam ósemkę obcych dla siebie młodych ludzi (nie powinno się oceniać książki po okładce, ale....), czterech facetów i tyle samo kobiet. Każde z nich piękne, młode, opalone i nie grzeszące intelektem. Skoro są w kwiecie wieku, trzeba to wykorzystać. Jak dla wszystkich młodych ludzi, także dla nich, ważną częścią życia są imprezy. Tak się bije rekordy oglądalności. Licznik szaleje, a cycki wciąż w modzie. Tak wygląda dzisiejsza rozrywka według, nomen omen, największej MUZYCZNEJ telewizji.



Mogą się odezwać głosy, że im zazdroszczę. Oczywiście, że im zazdroszczę. Dostawać pieniądze, wielkie pieniądze, żeby dobrze bawić się na melanżach? Kto by nie chciał mieć takiego życia. Ale jaka jest cena prywatności? Zrobienie z siebie publicznego pieprzonego pieska, który udaje...sam nawet nie wiem, celebryte (jak ja, kurwa, nienawidzę tego słowa)? Uczestniczenie w cyrku, na rzecz popularności? Nie, dziękuje.

Teraz przeszczep całą tą "szaloną" zabawę na polski grunt. Tu wódka ma procent czterdzieści, a "fajne" plastikowe laski to foki-dupodajki. Wow. Większość tłumaczy się, że ogląda to gówno dla śmiechu...według mnie nie powinno się robić nawet tego, podbijanie popularności. Sami kopiemy sobie grób, woląc spędzić tą godzinę przy Warsaw Hore, przepraszam, Shore, zamiast, nie wiem, chociażby spać. Już sen jest lepszy od ogłupiania się na własną rękę i życzenie.

P.S.

Praca Domowa: Jak można spędzić pozytywnie godzinę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz