Zabierałem się do tej recenzji już
od dłuższego czasu. Najpierw czekałem na wszystkie klipy (o tym
będzie dalej), potem aż w końcu znajdę płytę w sklepie.
Następnie po prostu... zapomniałem. Co się odwlecze... Miałem
przez to więcej czasu, by dokładnie osłuchać cały krążek, bo w
sumie dosyć regularnie do niego wracałem.
Recenzje poprzedniej płyty rudowłosej
raperki znajdziecie tutaj. Ciężko odnaleźć w niej jakiekolwiek
zarzuty. Poprzeczka postawiona bardzo wysoko, a oczekiwania rozpalone
do czerwoności. Wyzwanie tym większe, że nowy krążek to pierwszy
"oficjalny legal" Ady i, tu mogę się mylić, wydany sklepowo album
przez 3/4 UDGS.
Do rzeczy, pierwszą rzeczą, która
przykuwa uwagę jest bardzo ładnie narysowana okładka. Szczególnie,
że u Rawicza raperka porządnie ustosunkowała się co do tematyki i
symboliki. Nie jest to może jakaś ważna sprawa, ale cholernie
denerwują mnie okładki, na których widnieje sam ryjek artysty i
tytuł. Widać tu koncept. Sama książeczka nie wnosi nic
specjalnego, oprócz tego, że dowiadujemy się, że Ada ma faceta –
sad face. Nie no – szczęścia życzę. Co się odwlecze... ;)
Zawartość srebrnego krążka to
czternaście pełnoprawnych utworów, z gości uświadczymy tylko
Wudoe w kawałku "Lity". Bardzo fajne podejście na
"debiut", Kękę udowodnił, że świeżak nie potrzebuje
pleców kolegów, żeby osiągnąć sukces. Kawałki różnią się
klimatem od tych z poprzedniego wydawnictwa, tutaj jest trochę
mniej "artystycznie" (chodzi mi o odniesienia, bynajmniej
nie o sam styl), uświadczymy za to więcej kobiecych manifestów.
Trochę to drażni, że artystka czuje potrzebę udowadniania
czegokolwiek tylko dlatego, że jest kobietą. Ale wyłączmy na
chwilę socjologiczne spostrzeżenia i skupmy się na samych
utworach.
Większość piosenek (któryś raper
powiedział w wywiadzie, że nie nagrywa piosenek. Nie pamiętam kim
był, ale ignorantem for sure) kręci się wokół raczej
nowoczesnych klimatów. Znajdziemy tu d'n'b, trochę cloudowych
odlotów, a nawet dubstepowe wiertarki. Niby fajnie, ale brakuje mi
tu klasycznych sampli, w moim odczuciu wzbogaciłoby to album, bo
podkłady przy odsłuchu całej płyty lubią się ze sobą zlać.
Nie wiem czy zamysł był taki, żeby elektroniką przypodobać sobie
nowych słuchaczy, ale nie do końca mi to siedzi. Wyjątkiem jest
tutaj "Bum Bum", najlepszy utwór na płycie, z bitem
opartym o piękną samplowaną gitarkę i sporadycznie potężną
stopą. Za to pokłony lecą prosto do Marka Migryta. Jeśli chodzi o
podkłady warto zwrócić uwagę także na wspomniane już "Lity",
"Tramwaj zwany pożądaniem" i "Femme Fatale".
Produkcją całości zajęła się spora liczba producentów, są to:
Grejtu, Łukasz K., Jimmy Kiss, Marek Migryt, Teken, Markuszynsky,
soSpecial, Ayon, Scandal P., Secret Rank, Senor Fresh.
Jak mówiłem, duża część liryki
skupia się na kobiecym manifeście, momentami uciążliwe, ale wciąż
dużo bardziej wolę posłuchać sensualnej Admy niż
nie najbystrzejszego ulicznika czy pochłoniętego melanżem małolata.
Duży props za otworzenie się w "Ważniejsze niż lęk",
sam wiem jak dobrze dać upust emocjom i demonom na bicie.
Wymieniając utwory, które najbardziej mi podeszły lirycznie
powtórzę się, bo będą to: "Bum Bum", "Femme
Fatale" i dodałbym jeszcze "Niebezpieczną Przestrzeń".
Samej formie nie mam nic do zarzucenia. Ada wciąż urzekająco
mruczy, gdy trzeba potrafi porządnie zaśpiewać i zanucić. Wciąż
jestem pod wrażeniem tego płynnego połączenia śpiewu i rapu.
We wstępie pisałem o klipach,
wrażenie robi ich ilość, bo powstało ich aż czternaście. Tak,
każdy utwór na płycie został obdarzony obrazkiem. Cieszy ich
porządne wykonanie. Nie jestem wielkim fanem klipów, bo odciągają
uwagę odbiorcy od muzyki, szczególnie gdy występuje w nich sama
raperka. Najbardziej spodobały mi się obrazki zrobione do "Bum
Bum" (ZNOWU! Prostota, ale nie prostactwo.) i "Ważniejsze
niż lęk" (Ciekawa historia ukazana w jeszcze ciekawszej
formie.).
Podsumowując, "Gdy skrzydła w
popiele, boginie schodzą na ziemie", to album dobry, nie tak
jak poprzedni, ale to raczej kwestia wymagań mojego gustu. Co
znajdziemy? Czternaście utworów obdarzonych klipami zrealizowanymi
w przeróżny sposób. Muzycznie jest to nowa szkoła. Piękne
połączenie rapu i śpiewu pokazuje słuchaczom, że rapowa scena
nie ma aż tak twardej głowy, jak można się było spodziewać. Mam
nadzieję, że płyta porządnie się przyjmie i sprzeda, bo cały
czas trzymam kciuki za rudą raperkę i kolejne jej sukcesy. Ode mnie
leci porządne...
7/10
ps. Wstawiłbym tu kilka klipów, ale w blogowej wyszukiwarce w żaden sposób się nie chcą ukazać. Nie mam pojęcia czemu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz