"Alkopoligamia –
głupie imię na spółke-córke"
Ten wstęp piszę jescze przed
przełuchaniem płyty. Od Typa zawsze mam większe oczekiwiania niż
wobec całej reszty sceny, jest to spowodowane tym, że uważam
Piotrka za najlepszego rapera w Polszy. Przymykam oko na jego
niezdrową fascynację Bukowskim, na to, że mógłby być nazwany
pierwszym hipstero-snobem w histori rapu/świata, na jego, czasami
śmieszne, wymanierowanie - w głosie i ogólnie. Dla mnie jest
najlepszy i kropka. Ktoś taki nie może puścić w miasto pierwszej
lepszej płyty...więc jak jest z Lepszymi Żbikami?
"Tam na dnie,
czekają na mój słaby ruch"
"Alkopoligamia 2013"
– ten singiel zrobił z głowy liryczny wietnam, gdy w pierwszych
sekundach wchodzi gwizdanie to aż mnie przechodzą ciary. Jednak jak
to się mówi im dalej tym gorzej, tak też było z kolejnymi
singlami. "Na dnie" - Stasiak, Małolat, Tomson i Ten Typ.
Cokolwiek dziwne połączenie, nie sprawdziło się. Dostajemy
kolejny kawałek, który jest dobrym treściowo, średnim bitowo,
kawałkiem jakich jest naprawdę milion. Kolejnym dziwnym potworkiem
jest kobieta o jakże polskim imieniu "Urszula", bo o niej
mowa, w zestawie z teledyskiem robi wrażenie. Idealnie wykorzystany
koncept one shot'a. Nie jest to może poziom "Who Dat" J.
Cole'a, jednak jest bardzo, bardzo dobrze. Ale słuchając samego
audio brzmi to jak sklejka innych kawałków, story-tellingów, o
pannach. Dodając do tego irytującego wokalistę i zbyt dużą, zbyt
Głośną (he he pozdro dla kumatych) ilość talk-box'u jest to dla
mnie dobra, jednak niepowalająca mieszanka.
"Bob Air, co za
bit"
Kwestia podkładów, nimi
zajął się sam Ten Typ i Szogun. Czytając samo pierwsze zdanie
można odnieść wrażenie, że strona producencka to rozpierdol.
Niestety, nic bardziej mylnego. Na plus wyjawiły mi się w sumie
numery: "Prawda", "Alkopoligamia 2013", "Tam
mnie znajdą"i tyle. Wyżej wspomnianych ciar doświadczyłem
tylko w pierwszym numerze na płycie. Cała reszta jest (ZNOWU!) po
prostu porządnie brzmiącą, jednak łatwą do zapomnienia
mieszanką. Mocna elektronika z pierwszego singla (stety czy
niestety), nie ima się w ogóle reszty albumu. Mnie najbardziej
irytowała jej prostota i funkowe (?) "plumkanie", które
wybitnie mi nie podeszło.
Lepsze Żbiki i Ten Typ
Mes
Co do samych Lepszych
Żbików, nie są dla mnie wielkim materiałem do jarania. Jedynymi,
którymi się zainteresowałem to Hade i Kuba Knap. Obaj już z
wyrobioną stylówą (kurwa, jak ja nie lubię tego słowa :/),
charakterem i pewnością siebie. Średni Lj Karmel wypadł bardzo
fajnie w numerze, w którym Mes dał mu 3 zwrotki, gdzie sam
zaśpiewał świetny refren i zajął się produkcją. W sumie tyle
do powiedzenia w tym temacie. Reszta gości wypadła...normalnie, nie
ma się do czego przyczepić, jednak nie ma też czego za bardzo
chwalić. Najlepiej chyba Pysk.
"Jedyne czego
możesz być pewien to rozczarowań"
Czytając tą recenzje
można pomyśleć, że płyta jest słaba. NIE! Jest po prostu słaba
jak na Mesa. Nie ma na niej rozpierdolu w stylu "Jak to?!"
z Zamachu, "Otwarcia" czy "Studio, scena..." z
Kandydatów, czy chociażby "Wjaaazdu". Ja jestem
zawiedziony jednak płyta sama w sobie nie jest zła, jest grubo
powyżej średniej, jednak nie aż tyle, ile się spodziewałem.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz