"Gdyby to była
miłość nigdy by nie odeszli"
"Wyższe Dobro" to
klasyk podziemia. Mentalność panuje taka, że jeśli zrobi się coś
odstającego, innego od tegoż klasyka, jest to gówno. To jest
główne oskarżenie kierowane w stronę rapera z Marymontu. Jednak
progres jest rzeczą odpowiednią, nawet wymaganą. U Weny jest to
przedziwna przemiana, ale mimo wszystko nie ma co się dziwić.
Wydając pierwszą płytkę miał 23 lata. Nie wszyscy mają już
wtedy poukładane, dlatego argumenty o przemianie spowodowanej hajsem
można rozbić o kant dupy. A zmiana stylu? Komu się nie zdarzało?
W tej materii zawsze będe bronił muzyków. Przedewszystkim, czekam
na dzień, kiedy do słuchaczy dotrze, że są tylko słuchaczami, w
większości nawet nie widzieli artysty na koncercie, a hejtują jego
ubiór i zachowanie jakby byli conajmniej starymi znajomymi. Kurwa,
artysta wypuszcza muzykę, Ty jej słuchasz...albo nie...
"Nie mogę przestać
mówić, Ty nie możesz przestać słuchać"
Tematyka? Jest to cały czas
ten facet, który nawija ogólnikami, których naprawdę dobrze się
słucha. Nie wynosisz z tego niewiadomo jakich złotych myśli,
jednak nie jest to rzucanie słów na wiatr. Jak zwykle doświadczymy
"zmiany gry", "nie przejdziemy kilometra w jego
butach" i tak dalej. Podawanie banałów w bardzo przystępnej
formie dobrze mu wychodzi i nie jest to zarzut. Warto także
nadmienić o wielokrotnych, mimo wszystko jest 2013 i każdy to robi,
ale Wena wplata je tak perfekcyjnie, że praktycznie nie zwracasz na
nie uwagi. Nie sili się na akcenty i nie robi tego na siłe, to jest
duży plus.
"Jakiego kompresora
używa Stona?"
Jeśli po tej płycie nie
będę słyszał produkcji Stony przynajmniej tak często jak reszty
z pierwszej ligi, zapalę świeczkę na swoim uchu i spróbuję opcji
a'la Van Gogh. Równie dobrze płyta mogłaby nazywać się
Wena/Stona ponieważ obaj robią zajebistą robotę, propsy powinni
zbierać po połowie. Ciekawy jest fakt, że klimaty są przeróżne,
od klasycznych samplowanych robótek do hmmm cloudów (nie wiem,
ogarniam tych wszystkich nowości, które niczym się nie różnią,
a mają 20 innych nazw). Wśród znakomitych produkcji kilka wybija
się jeszcze wyżej, są to "Tinker Hatfield", bardzo
Mentowy (nie mylić z Miętowy heh xD) "Zapach Spalin" i
cięzka, lecz minimalistyczna "Księga Wyjścia".
"Już mam dosyć
wygranych..."
Są to słowa z gościnnej
zwrotki Włodiego, gdyby ktoś 2 lata temu powiedział, że na
nowoszkolnym bicie usłyszę razem Wene, Włodka i Tetrisa,
parsknąłbym w twarz. Byłby to śmiech uzasadniony, Tet poleciał
ani dobrze ani źłe, ale reprezentant Molesty powinien pozostać
przy swojej zwyczajnej stylistyce. Gubi się tempie, nie potrafi tak
naciągnąć flow, przyśpieszenia nie wpadają w ucho...nawet
Eldoki. Wśród gości można uświadczyć także Ostrego, który od
conajmniej 15 gościnnych zwrotek robi wciąż to samo. Wszędobylski
Piotr Pacak...jak to on, albo się go lubi, albo nie. Na plus wyszedł
tylko Ras, który wybił się ponad gospdarza albumu i stworzyli
świetny numer – "Zapach Spalin", aż się czeka na ich
kolejną wspólną płytkę.
"Progres to jeszcze
nic, w porównaniu z tym gdzie możemy być"
Jest to album bardzo równy,
stanowi idealny pomost pomiędzy tym co stare, a tym co nowe. Jedynym
mankamentem może być monotonia, która mi nie przeszkadzała, nie
jest to długi album, więc te 13 traków można przesłuchać za
jednym razem, nawet wypada, bo 2 ostatnie numery stanowią świetne
podsumowanie. U mnie jeszcze długo w słuchawkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz