czwartek, 18 lipca 2013

W.E.N.A. - Nowa Ziemia - RECENZJA

"Gdyby to była miłość nigdy by nie odeszli"

"Wyższe Dobro" to klasyk podziemia. Mentalność panuje taka, że jeśli zrobi się coś odstającego, innego od tegoż klasyka, jest to gówno. To jest główne oskarżenie kierowane w stronę rapera z Marymontu. Jednak progres jest rzeczą odpowiednią, nawet wymaganą. U Weny jest to przedziwna przemiana, ale mimo wszystko nie ma co się dziwić. Wydając pierwszą płytkę miał 23 lata. Nie wszyscy mają już wtedy poukładane, dlatego argumenty o przemianie spowodowanej hajsem można rozbić o kant dupy. A zmiana stylu? Komu się nie zdarzało? W tej materii zawsze będe bronił muzyków. Przedewszystkim, czekam na dzień, kiedy do słuchaczy dotrze, że są tylko słuchaczami, w większości nawet nie widzieli artysty na koncercie, a hejtują jego ubiór i zachowanie jakby byli conajmniej starymi znajomymi. Kurwa, artysta wypuszcza muzykę, Ty jej słuchasz...albo nie...

"Nie mogę przestać mówić, Ty nie możesz przestać słuchać"

Tematyka? Jest to cały czas ten facet, który nawija ogólnikami, których naprawdę dobrze się słucha. Nie wynosisz z tego niewiadomo jakich złotych myśli, jednak nie jest to rzucanie słów na wiatr. Jak zwykle doświadczymy "zmiany gry", "nie przejdziemy kilometra w jego butach" i tak dalej. Podawanie banałów w bardzo przystępnej formie dobrze mu wychodzi i nie jest to zarzut. Warto także nadmienić o wielokrotnych, mimo wszystko jest 2013 i każdy to robi, ale Wena wplata je tak perfekcyjnie, że praktycznie nie zwracasz na nie uwagi. Nie sili się na akcenty i nie robi tego na siłe, to jest duży plus.




"Jakiego kompresora używa Stona?"

Jeśli po tej płycie nie będę słyszał produkcji Stony przynajmniej tak często jak reszty z pierwszej ligi, zapalę świeczkę na swoim uchu i spróbuję opcji a'la Van Gogh. Równie dobrze płyta mogłaby nazywać się Wena/Stona ponieważ obaj robią zajebistą robotę, propsy powinni zbierać po połowie. Ciekawy jest fakt, że klimaty są przeróżne, od klasycznych samplowanych robótek do hmmm cloudów (nie wiem, ogarniam tych wszystkich nowości, które niczym się nie różnią, a mają 20 innych nazw). Wśród znakomitych produkcji kilka wybija się jeszcze wyżej, są to "Tinker Hatfield", bardzo Mentowy (nie mylić z Miętowy heh xD) "Zapach Spalin" i cięzka, lecz minimalistyczna "Księga Wyjścia".

"Już mam dosyć wygranych..."

Są to słowa z gościnnej zwrotki Włodiego, gdyby ktoś 2 lata temu powiedział, że na nowoszkolnym bicie usłyszę razem Wene, Włodka i Tetrisa, parsknąłbym w twarz. Byłby to śmiech uzasadniony, Tet poleciał ani dobrze ani źłe, ale reprezentant Molesty powinien pozostać przy swojej zwyczajnej stylistyce. Gubi się tempie, nie potrafi tak naciągnąć flow, przyśpieszenia nie wpadają w ucho...nawet Eldoki. Wśród gości można uświadczyć także Ostrego, który od conajmniej 15 gościnnych zwrotek robi wciąż to samo. Wszędobylski Piotr Pacak...jak to on, albo się go lubi, albo nie. Na plus wyszedł tylko Ras, który wybił się ponad gospdarza albumu i stworzyli świetny numer – "Zapach Spalin", aż się czeka na ich kolejną wspólną płytkę.

"Progres to jeszcze nic, w porównaniu z tym gdzie możemy być"

Jest to album bardzo równy, stanowi idealny pomost pomiędzy tym co stare, a tym co nowe. Jedynym mankamentem może być monotonia, która mi nie przeszkadzała, nie jest to długi album, więc te 13 traków można przesłuchać za jednym razem, nawet wypada, bo 2 ostatnie numery stanowią świetne podsumowanie. U mnie jeszcze długo w słuchawkach.


8/10 (Dla fan boyów "Wyższego Dobra" -2 oczka")



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz