„Jesteś Graczem czy Obserwatorem?”
Takie pytanie przy wejściu zadaje nam apka Nerve. Obserwatorzy na
bieżąco śledzą poczynania Graczy, ci z kolei poprzez aplikację
dostają do wykonania przeróżne zadania, każde kolejne wiąże się
z większym ryzykiem, ale też i zarobkiem. Widzowie płacą za
oglądanie, co pozwala na zasilanie kont partycypantów. Gotówka
trafia jednak tylko do najbardziej popularnego Gracza, więc
dostajemy wszystkie elementy, których wymaga porządna gra –
ryzyko, rywalizacja, wygrana i oczywiście widownia.
Venus (Emma Roberts) jest raczej
spokojna jak na nastolatkę. Poznajemy ją poprzez pulpit jej
laptopa, ta krótka i ładna scena (normalny system operacyjny
zamiast wymyślnych wzorków. Filmowcy, wiemy jak działa komputer,
do cholery!) przedstawia nam jej charakter. Niezbyt pewna siebie, nie
potrafi się postawić czy chociaż przedstawić swojego zdania, ot
typowa szara myszka jakich pełno, bojąca się przez całe liceum
zagadać do chłopaka, który jej się podoba. Jej koleżanka Sydney,
a raczej @Syd_Baby_XO, bo taki ma nick w Nerve, zaprasza ją do
obserwowania jej dokonań, pokazanie tyłka nie jest ani odważne,
ani mądre, ale wszyscy w apkę są wkręceni. Daje w końcu tak
pożądaną przez amerykańskie latorośle popularność. Venus po
sprzeczce z przyjaciółką, której tematem była jej tchórzliwość
i ogólne nudziarstwo postanawia sprawdzić się po raz pierwszy w
życiu w roli Gracza (wiecie, w grze i w życiu wink). Pierwsze wyzwania nie wydają się trudne, a
szybka i łatwa gotówka piechotą nie chodzi. Pokrętne ścieżki
aplikacji łączą główną bohaterkę z tajemniczym Ianem (Dave
Franco), zdaje się, że publika ich lubi – ich popularność
rośnie, a coraz to większe pieniądze sprawiają, że już trochę
trudniej zrezygnować.