Część z Was być może grała w grę
pod tytułem The Stanley Parable. Jednak dla tych, którzy nie do
końca siedzą w grach komputerowych, a nie jest ich na tym blogu
znowu tak mało, napiszę krótkie wprowadzenie, coby możliwe było
jakieś odniesienie do dzisiejszego tematu. Tytuł ukazał się w
roku 2013 i właściwie nie był grą per se, to raczej krótka
rozprawa na temat graczy, tworzenia i samej mechaniki grania.
Wszystko odbywało się w kamerze z pierwszej osoby, a do pracy
został zaprzęgnięty dobrze znany silnik Source. Nasza interakcja
ograniczała się wyłącznie do eksploracji przeróżnych
pomieszczeń i wysłuchiwania komentarzy dotyczących naszych
zachowań. W tej materii mieliśmy już trochę więcej wolności,
ponieważ nie zawsze musieliśmy zgadzać się z narratorem, w kilku
momentach mogliśmy zbuntować się przeciwko narzuconej liniowości
(co jest raczej samo w sobie liniowe) i spróbować zrobić coś
inaczej. Przeróżne drogi prowadziły do wielu, często
nieoczekiwanych, rozwiązań. Całość zajmowała maksymalnie kilka
godzin, o ile miało się chęć na zgłębianie różnych wariacji
naszych możliwości. Cała fabuła i jej liczne zakończenia
stawiała więcej pytań, niż dawała odpowiedzi. Gra/historia
dawała nam duże pole do interpretacji i właściwie od nas samych
zależał stopień jej rozumienia lub też zgłębienia. I to było w
niej najlepsze – faktycznie skłaniała do myślenia, nie w taki
sposób jak gry RPG (jakie konsekwencje będzie miał nasz wybór
itp.), tylko taki, że człowiek mógł się na dłuższą chwilę
pochylić na kilkoma zagadnieniami...
Davey Wreden jest osobą, która
stanowi pomost pomiędzy oboma tytułami. To właśnie on odpowiada
za dzieło, które chciałem dzisiaj omówić – The Beginner's Guide.
To przyjmuje bardzo podobne założenia do The Stanley Parable - taki
sam widok, ten sam silnik, podobny sposób narracji, ale opowiedziana
historia to już całkowicie inna para kaloszy.
Przenieśmy się do pierwszego poziomu,
wygląda jak żywcem wyciągnięty z Counter Strike'a 1.6, od
narratora, który przedstawia się nam jako ten sam Davey Wreden,
dowiadujemy się, że właśnie tak jest. Twórca zdradza nam
historię tego poziomu, opowiada o swoim znajomym autorze gier,
nazywającym siebie Coda, który tworzył właśnie takie niewielkie
produkcje. Davey był nimi oczarowany i postanowił, w hołdzie dla
niego, opowiedzieć o nich szerszemu gronu odbiorców. Kolejne poziomy wciąż
są prostymi, korytarzami i pokojami, które wydają się zwyczajnie
niedokończone. Tu łamigłówka, tu jakaś możliwość dialogu,
jednak ogólnie możliwy był tylko jeden sposób przejścia etapów.
W trakcie eksploracji kolejnych rozdziałów ciągle jesteśmy raczeni
komentarzami twórcy gry, opowiada nam o Codzie, spotkaniach z nim,
jednak najbardziej nurtującą go kwestią jest interpretacja
kolejnych krótkich gierek jego autorstwa. Według niego z każdej
kolejnej wyziera coraz to większa samotność, razem z nim
zastanawiamy się „co ich autor miał na myśli?”, próbujemy kilka
niedługich etapów połączyć w jedną całość i stworzyć sobie
obraz oryginalnego autora. Kim jest? Jak się czuł w momencie tworzenia? Czy wszystko z
nim w porządku? Jaką wiadomość chciał nam przekazać? Finał tej
liniowej historii zobaczymy po trochę ponad godzinie, więc nie jest to długa produkcja, ale uwierzcie
mi warto!
Pomimo krótkiego czasu rozgrywki poruszamy (my, bo razem z komentującym narratorem zastanawiamy się nad ich sensem) wiele ważnych tematów. Samotność, depresja,
wena twórcza i jej brak, akceptacja samego siebie, trudna tematyka
jest tu przedstawiona w bardzo przystępny sposób, a co najbardziej
interesujące, każdy wyciągnie z opowiadanej historii inne wnioski.
The Beginner's Guide jeśli chodzi o
zadawane pytania śmiało wychodzi ponad swojego protoplastę. Ta
historia zdaje się mieć wiele interpretacji i według mnie każda
wymyślona jest prawdopodobna. Stawia wiele pytań, na które
odpowiedzi musimy znaleźć już sami. Łatwiej powiedzieć czym ta
gra nie jest. Nie jest luźną produkcją, którą pyknie się
wieczorem i wyrzuci do kosza. Gdzieś tam zostawi ślad, a z tyłu
głowy przez jakiś czas będą Cię wiercić pytania, na które
niekoniecznie znajdziesz odpowiedź. Mam tak samo, teraz jednocześnie
piszę ten tekst i zastanawiam się. Pytania się piętrzą, a
odpowiedzi nie są oczywiste. Jeszcze nie wiem czy czuję się z tym
dobrze... i dobrze! Bo moim zdaniem właśnie taki jest cel sztuki i
z pełną odpowiedzialnością używam tego słowa!
Polecam bardzo każdemu, nawet, a może
w szczególności, tym, którzy nie mają wielkiej styczności z
grami na co dzień. Chciałbym u graczy i nie-graczy zobaczyć różnicę w
odbiorze produkcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz