Dzisiaj będzie raczej krótko, bo i sam numer trwa niecałą minutę i trzydzieści sekund, dokładniej 1:23. Jest to pojedyncza (lewacka propaganda, prof. Pawłowicz nie byłaby dumna) zwrotka. Nagrałem ją jakoś pod koniec 2013 roku w studyjnej szafie, z której kilka moich utworów już się wydobyło.
Sam tytuł powinien dużo powiedzieć o jego zawartości - "#modnie". Muszę przyznać, byłem wtedy dość mocno wkurwiony na kondycje, szczególnie młodej, sceny. To był czas wysypu całej masy "młodych kotów", którzy brzmieli dla mnie zwyczajnie tak samo. Każdy był kopią kopii. Nonszalancka, szczeniacka maniera w głosie, silenie się na wersy, które mają jakiekolwiek, niby zabawne, podwójne dno i te nieszczęsne hashtagi. Co to była za komedia. Ze dwie osoby potrafiły z nich korzystać, a korzystał każdy. Dodajmy do tego słowo klucz. SWAG. Każda pizdeczka przewoziła się na bicie, jakby co najmniej do Shady Records podjeżdżała swoim Gallardo. Prawda, że dawno nie słyszeliście tego słowa? Prawda, bo przestało być modne. A jak niewielu zostało na tym swagowym poletku? Bo już się nie sprzedaje tak dobrze. Wisienką na torcie były One Shoty, gdzie przez cały "teledysk" "artysta" szedł przez ulicę/park/magazyn/halę/mieszkanie i machał rękami. Nagrywane schabowym.
To nie jest tak, że nie lubię nowej szkoły. Jaram się, ale tylko i wyłącznie, gdy jest dobra. Mam wrażenie, że to był boom spowodowany tym, że na każdym kroku próbowali nas przekonać jakie to było fresh, ale cóż... świeże gówno cały czas jest gównem. Nie wspomniałem o muzyce, bo to jest temat na oddzielny akapit. Wpadliśmy w pułapkę trapów. Kiedy ktoś chciał zrobić coś nowego, to nagrywał na trapach. Efekt był taki, że świeżość po miesiącu wyczerpała się całkowicie i pozostał nam przepych. Teraz wydaje się, że moja reakcja była dziwna, ale co zrobił Gibon? Nagrał numer. Na trapowym bicie. Treściowo oczywiście różny od tego o czym piszę. Miało być trochę inaczej, ale jest jak jest i w sumie całkiem lubię tą zwrotkę. Na koncercie zagrałem ją tylko raz. Co ciekawe supportowałem wtedy rapera Solar/Białas i aktualne bożyszcze rapu Quebonafide. Okazuje się, że nawet taki no name jak ja miał swoje momenty. Wiedzieliście o tym?
Klasycznie, do przeczytania za tydzień.
ps. Słuchajcie rapu, ale proszę Was, z dystansem.
ps2. To taka konsola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz