Tekst
zawiera wiele trudnych słów. Jeżeli ich nie znasz, a do słownika
nie chce Ci się zaglądać, to go po prostu olej.
No to o władzy. A może nie do końca o władzy? Gdy zaczynam tekst w ten sposób, czytelnik oczekuje ode mnie określenia, której opcji politycznej kibicuję. I mam wrażenie, że nie wystarczy deklaracja apolityczności. Oczywiście mam tu na myśli apolityczność w sensie dwupartyjnym. Albo apolityczność w podziale na prawicę i lewicę. Wtedy drogi czytelnik może oczekiwać deklaracji jako patriota (swoją drogą wyjątkowo smutnym zjawiskiem jest drastyczna zmiana znaczenia tego słowa, dziś rozumianego głównie jako hurrdurrystyczne atakowanie wszystkiego co nie wpisuje się w konkretny dogmat – bo prawda jest taka, że nawet kosmopolityczny lewak może być patriotą – jedynie w ciut mniej modnym ujęciu) popierający tego a tamtego pana, tę a tamtą partyjkę, to a tamto gówno. Bo kogoś kogo patriotą (wiadomo już jakim) nazwać nie można, nie warto czytać. I żeby zakończyć ten przydługi wstęp, który w gruncie rzeczy nie jest na temat, powiem tylko tyle postać fikcyjna poglądów nie ma. A żeby wiedzieć kim jest Józef K. musicie sobie sprawdzić w sieci albo (to byłoby piękne) przeczytać jedną z najważniejszych książek kiedykolwiek napisanych.
No to o władzy. A może nie do końca o władzy? Gdy zaczynam tekst w ten sposób, czytelnik oczekuje ode mnie określenia, której opcji politycznej kibicuję. I mam wrażenie, że nie wystarczy deklaracja apolityczności. Oczywiście mam tu na myśli apolityczność w sensie dwupartyjnym. Albo apolityczność w podziale na prawicę i lewicę. Wtedy drogi czytelnik może oczekiwać deklaracji jako patriota (swoją drogą wyjątkowo smutnym zjawiskiem jest drastyczna zmiana znaczenia tego słowa, dziś rozumianego głównie jako hurrdurrystyczne atakowanie wszystkiego co nie wpisuje się w konkretny dogmat – bo prawda jest taka, że nawet kosmopolityczny lewak może być patriotą – jedynie w ciut mniej modnym ujęciu) popierający tego a tamtego pana, tę a tamtą partyjkę, to a tamto gówno. Bo kogoś kogo patriotą (wiadomo już jakim) nazwać nie można, nie warto czytać. I żeby zakończyć ten przydługi wstęp, który w gruncie rzeczy nie jest na temat, powiem tylko tyle postać fikcyjna poglądów nie ma. A żeby wiedzieć kim jest Józef K. musicie sobie sprawdzić w sieci albo (to byłoby piękne) przeczytać jedną z najważniejszych książek kiedykolwiek napisanych.
I to właśnie jest temat. Książki. Książki nie w rozumieniu arcydzieła literatury, bo nikt tego tu nie szuka, ani nikt (szczęśliwie prawie nikt) nie chce o tym czytać. Książki w sytuacji najściślejszej, życiowej, która wydarzyła się jakiś czas temu w warszawskiej dzielnicy Ursus, a mianowicie mam na myśli wycofanie kilku pozycji z biblioteki. Czemu tak się stało? Przytaczając słynną niedawno kwestię prowadzącego pewien teleturniej „nie wiem, ale się domyślam”. Czy zaważyły poglądy polityczne? Było to tuż po wyborach. Z półek zniknęły przede wszystkim tytuły zawierające słowo „seks”, ale także takie klasyki jak „Pornografia” Gombrowicza (ha ha ha ha). Do tego kilka filmów podpadających pod ustalone kryteria.
Dlaczego
akurat dziś przyszło mi do głowy powracać do tej sprawy?
Przeczytałem rano artykuł o pewnym podobnym wydarzeniu. Otóż jest
sobie taka pani Sylwia Chutnik, która zajmuje się pisarstwem
zawodowo. Która, jak to w życiu pisarzy bywa, miała umówione
spotkanie autorskie z czytelnikami. Spotkanie niestety się nie
odbyło dzięki interwencji władz pewnego miasteczka (zastanawiam
się czy powinienem podawać nazwę tej mieściny, wszak nie każdy
musi wiedzieć, że piszę o władzach Sulechowa). Zaważyły na tym
ponoć względy ideologiczne. Pani Sylwia Chutnik miała okazać się
postacią zbyt kontrowersyjną (cholera wie czemu tak naprawdę?
Chodzi o jej różową grzywkę czy o Gender Studies, które
ukończyła?), a z postaciami zbyt kontrowersyjnymi gadać nie
warto.
Pani Sylwia Chutnik. Pani Kontrowersja. Szatan różne ma imiona. |
To już
koniec tych wypocin. Jeżeli dotrwałeś, czytelniku, do końca to
jestem Ci wdzięczny. Nawet jeżeli kusi by w komentarzu zostawić
wiązankę pod moim adresem. Jeżeli korzystałeś ze słownika to
bardzo się cieszę. Póki w tytule nie ma „seksu” to raczej go
nie zakażą. Chociaż tyle.
Józef K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz