Nie będę ukrywał, nie jestem wielkim fanem animacji. Oczywiście, jako dzieciak wiele razy oglądałem "Shreka", "Gdzie jest Nemo" itd., ale już wtedy nie bawiły mnie tak jak rówieśników. Wieczorna rozrywka i nic więcej, nigdy nie należałem do tych, którzy przerzucali się tymi niby śmiesznymi tekstami zrywając przy tym boki. Słyszałem o kunszcie polskich tłumaczeń, ale też mi nie podchodziły, nie lubię śmieszkizmu na siłę i zawsze wiedziałem, że nie jest to oryginalna wizja twórców, a powiedzmy sobie szczerze, aktorzy dubbingujący bajki powtarzali się prawie tak często, jak ci od gier. Kurde, ile razy można słuchać wydurniającego się Jarosława Boberka? Męczyło mnie to strasznie. Stąd podchodząc do jakiejkolwiek animacji nie mam nigdy rozpalonych oczekiwań, co działa idealnie w dwie strony, bo jedyne co się może stać to zaskoczenie na plus. Już się pewnie domyślacie, że właśnie tak było w wypadku "Inside Out", w naszych kinach nazwali ją "W głowie się nie mieści".
Poznajemy Riley, zwyczajną jedenastolatkę, która nie jest zadowolona z przeprowadzki razem z rodzicami do innego stanu. Oczywiście, które dziecko by było? W tym momencie kończą się sprawy oczywiste. Według wizji twórców u każdego w głowie, swoistej bazie dowodzenia, siedzi pięć emocji: Radość, Strach, Gniew, Odraza i Smutek. Pisane z dużej litery, bo wszystkie zostały spersonifikowane. Radość to błyszcząca żółta wróżka, która jest wiecznie uśmiechnięta, Strach to wychudzony fioletowy korpoludek, Gniew może się kojarzyć z prostym, ale wkurzonym i szczerym facetem, Odraza to zielona panienka z punkową zaczeską i Smutek, last but not least, pulchna, ciemnoniebieska nieudacznica w okularach. Cała ta zgraja pracuje w głowie Riley i jest odpowiedzialna za decyzje, wspomnienia i ogólnie wszystkie inne sprawy mózgu. Od razu skojarzyło mi się to z bajką "Był sobie człowiek". Jak u większości jedenastolatków, tak samo tutaj, prym wiedzie Radość. Większość wspomnień jest zabarwiona właśnie na żółto, bo za sprawą tej Emocji zostały one "zdobyte". Fabuła kręci się wokół powrotu Radości i Smutku do bazy dowodzenia, bez nich Riley nie potrafi być w pełni sobą. Nie jest to może wizja, której przyklasnąłby stary Zygmunt Freud, ale okazuje się, że jest ona cholernie trafna. Twórcy wykazali się świetną kreatywnością, którą możemy się zachwycać przez cały seans. Nie będę psuł zabawy, takie rzeczy jak: myślenie abstrakcyjne, fabryka snów czy wymyślony przyjaciel po prostu trzeba zobaczyć.
Jak już wspomniałem, lokacje i postacie prezentują się pięknie i są bardzo porządnie przemyślane przez twórców. Myślę, że o jakości grafiki nie ma co się dużo wypowiadać - Pixar nie zawodzi. Wspomniałem we wstępie, że nienawidzę polskiego dubbingu, więc na jego temat się nie wypowiem, oglądałem oryginalną wersję, każdy aktor odwalił robotę na bardzo dobrym poziomie, ale jak dla mnie faworytami są Smutek i Odraza.
Jednak najważniejszą rzeczą, na którą zwróciłem uwagę podczas seansu jest niezwykle dojrzała treść. Oczywiście, jest to bajka, więc z założenia jest kierowana do dzieciaków, zdarzają się głupawe sceny stricte komediowe, ale mam wrażenie, że tym razem to dzieci wyniosą mniej z seansu, niż starsi widzowie. Przepięknie pokazane są oddziaływania emocji na czyny, wpływ czasu na wspomnienia czy chociażby (świetna scena!) mylne przekonanie co do faktów i opinii.
Oczywiście bajka nie byłaby sobą bez bardzo ważnego morału, i tutaj nie jest inaczej. Mówi on, że w naszym życiu należy przyjmować wszystkie emocje, bo to właśnie one kształtują naszą osobowość i charakter, a bez części nich nie jesteśmy dopełnieni. Czasem nawet tak złe uczucia jak Smutek należy przygarnąć do siebie i przekuć w coś dobrego. Właśnie to była dla mnie największa zaleta filmu, nie dostawaliśmy przez cały seans po mordzie banałami typu "nie warto czynić zła" czy "możesz spełnić wszystkie swoje marzenia". Jest prawdziwie.
Podsumowując - "Inside Out" to świetna komedia familijna, na której młodsze dzieciaki się uśmieją, starsze mogą wyciągnąć kilka mądrych wniosków, a dorośli zostaną uraczeni pięknym obrazkiem i zwyczajnie mega porządnym filmem. Bardzo polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz