Na "Spring" trafiłem
zupełnie przypadkiem. Ściągałem losowe filmy, żeby obejrzeć je
przy najbliższej okazji, w ten sposób przeleżał ze 2 tygodnie,
podczas których w ogóle o nim nie myślałem. Dzisiaj przyszedł
dzień konsumpcji i... jestem oczarowany.
Główny bohater, Evan, to chłopak,
którego poznajemy w raczej nieciekawych okolicznościach. Po śmierci
matki zdaje sobie sprawę, że całe jego życie to pasmo
niepowodzeń. Nie zaliczył studiów, pracuje w miejscu, którym
gardzi, jego najlepszy przyjaciel to pijak, który nie potrafi
utrzymać trumny na pogrzebie. W takich okolicznościach jedyną
opcją wydaje się tylko upicie, co prowadzi tylko do kolejnych
nieszczęść. Evan wywołuje bójkę w barze, co sprowadza na niego
uwagę policji i zemstę pobitego. Nie myśląc wiele nad sytuacją
postanawia polecieć do Włoch i tam trochę pozbierać swoje życie
do kupy.
W malowniczych sceneriach słonecznej
Italii, Evan poznaje śliczną studentkę, Loise, w której zadurza
się niemal z miejsca. Romantyczne, nocne spotkania mieszają się z
pracą na farmie, która jest bardziej satysfakcjonująca, niż jego
cała egzystencja w Stanach. Gdy jego życie zaczyna nabierać bardziej
pozytywnych barw, zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko jest tak
normalne, jakby się mogło wydawać (prawda, że do tego momentu
brzmi to strasznie banalnie?). Czemu w łazience Loise można znaleźć
puste strzykawki? Czemu ilość zaginionych i martwych ludzi nagle
wzrosła? Co mają wspólnego zamordowane zwierzęta znajdywane coraz
częściej z kwitnącym uczuciem dwójki głównych bohaterów?
Pierwsze kilkadziesiąt minut
zapowiadało całkiem przyjemne, ale całkowicie przewidywalne i
raczej miałkie romansidło, więc zdziwiło mnie wprowadzenie wątku
wziętego prosto z horroru, ale to właśnie to połączenie czyni
ten film niezwykłym. W otoczeniu pięknego, włoskiego miasteczka,
każda historia miłosna wydaje się przepiękna, szczególnie ta
mogąca się zakończyć tragicznie, historia miłosna człowieka
i...
Lou Taylor Pucci i Nadia Hilker,
odtwórcy głównych ról zachwycają, szczególnie podobała mi się
męska postać, która została po prostu dobrze napisana, uczuciowy,
ale nie ckliwy, zakochany, ale cały czas wolny. Zwyczajnie fajny
gość. Dodając do tego naturalne, zabawne dialogi otrzymujemy
ekranową parę, którą ogląda się bardzo przyjemnie.
Dopełnieniem wszystkiego jest
wpadająca w ucho muzyka, która w połączeniu z obrazem tworzy
bardzo ładne i klimatyczne tło do tych niecodziennych wydarzeń. Po
raz kolejny muszę wspomnieć o świetnych krajobrazach, zdjęcia
robią fenomenalną robotę. Oglądając film chciałoby się tylko
rozłożyć na plaży z butelką wina.
"Spring" polecam jako ciekawe
połączenie romansu i horroru, pojedynczo w tych gatunkach nie
wypada to może jakoś genialnie, ale to właśnie ta fuzja stanowi
clue tego filmu. Jeszcze raz – bardzo polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz