środa, 10 czerwca 2015

"Spring" - Romans romansuje z Horrorem...

Na "Spring" trafiłem zupełnie przypadkiem. Ściągałem losowe filmy, żeby obejrzeć je przy najbliższej okazji, w ten sposób przeleżał ze 2 tygodnie, podczas których w ogóle o nim nie myślałem. Dzisiaj przyszedł dzień konsumpcji i... jestem oczarowany.

Główny bohater, Evan, to chłopak, którego poznajemy w raczej nieciekawych okolicznościach. Po śmierci matki zdaje sobie sprawę, że całe jego życie to pasmo niepowodzeń. Nie zaliczył studiów, pracuje w miejscu, którym gardzi, jego najlepszy przyjaciel to pijak, który nie potrafi utrzymać trumny na pogrzebie. W takich okolicznościach jedyną opcją wydaje się tylko upicie, co prowadzi tylko do kolejnych nieszczęść. Evan wywołuje bójkę w barze, co sprowadza na niego uwagę policji i zemstę pobitego. Nie myśląc wiele nad sytuacją postanawia polecieć do Włoch i tam trochę pozbierać swoje życie do kupy.


W malowniczych sceneriach słonecznej Italii, Evan poznaje śliczną studentkę, Loise, w której zadurza się niemal z miejsca. Romantyczne, nocne spotkania mieszają się z pracą na farmie, która jest bardziej satysfakcjonująca, niż jego cała egzystencja w Stanach. Gdy jego życie zaczyna nabierać bardziej pozytywnych barw, zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko jest tak normalne, jakby się mogło wydawać (prawda, że do tego momentu brzmi to strasznie banalnie?). Czemu w łazience Loise można znaleźć puste strzykawki? Czemu ilość zaginionych i martwych ludzi nagle wzrosła? Co mają wspólnego zamordowane zwierzęta znajdywane coraz częściej z kwitnącym uczuciem dwójki głównych bohaterów?

Pierwsze kilkadziesiąt minut zapowiadało całkiem przyjemne, ale całkowicie przewidywalne i raczej miałkie romansidło, więc zdziwiło mnie wprowadzenie wątku wziętego prosto z horroru, ale to właśnie to połączenie czyni ten film niezwykłym. W otoczeniu pięknego, włoskiego miasteczka, każda historia miłosna wydaje się przepiękna, szczególnie ta mogąca się zakończyć tragicznie, historia miłosna człowieka i...

Lou Taylor Pucci i Nadia Hilker, odtwórcy głównych ról zachwycają, szczególnie podobała mi się męska postać, która została po prostu dobrze napisana, uczuciowy, ale nie ckliwy, zakochany, ale cały czas wolny. Zwyczajnie fajny gość. Dodając do tego naturalne, zabawne dialogi otrzymujemy ekranową parę, którą ogląda się bardzo przyjemnie.

Dopełnieniem wszystkiego jest wpadająca w ucho muzyka, która w połączeniu z obrazem tworzy bardzo ładne i klimatyczne tło do tych niecodziennych wydarzeń. Po raz kolejny muszę wspomnieć o świetnych krajobrazach, zdjęcia robią fenomenalną robotę. Oglądając film chciałoby się tylko rozłożyć na plaży z butelką wina.

"Spring" polecam jako ciekawe połączenie romansu i horroru, pojedynczo w tych gatunkach nie wypada to może jakoś genialnie, ale to właśnie ta fuzja stanowi clue tego filmu. Jeszcze raz – bardzo polecam!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz