Na "Spring" trafiłem
zupełnie przypadkiem. Ściągałem losowe filmy, żeby obejrzeć je
przy najbliższej okazji, w ten sposób przeleżał ze 2 tygodnie,
podczas których w ogóle o nim nie myślałem. Dzisiaj przyszedł
dzień konsumpcji i... jestem oczarowany.
Główny bohater, Evan, to chłopak,
którego poznajemy w raczej nieciekawych okolicznościach. Po śmierci
matki zdaje sobie sprawę, że całe jego życie to pasmo
niepowodzeń. Nie zaliczył studiów, pracuje w miejscu, którym
gardzi, jego najlepszy przyjaciel to pijak, który nie potrafi
utrzymać trumny na pogrzebie. W takich okolicznościach jedyną
opcją wydaje się tylko upicie, co prowadzi tylko do kolejnych
nieszczęść. Evan wywołuje bójkę w barze, co sprowadza na niego
uwagę policji i zemstę pobitego. Nie myśląc wiele nad sytuacją
postanawia polecieć do Włoch i tam trochę pozbierać swoje życie
do kupy.